Barthes. To już kolejne spotkanie warsztatowe z tym… no właśnie – pisarzem? Krytykiem? Jeszcze dwa lata temu myślałem o jego książce „Światło Obrazu” jako temacie na nasze warsztatowe zajęcia które nazwane zostały „dogeniuszającymi”. Ot ta – a’propos dogeniuszania – ukradliśmy to sformułowanie Gombrowiczowi którym to tak właśnie określił bodajże Kaden-Bandrowskiego: „Niezły pisarz, tylko trochę niedogeniuszony”. No i przyjęło się. Przynajmniej u nas, na warsztatach fotograficznych.
Te zajęcia dogeniuszające to są trochę takie bardziej poważne zajęcia. Fotograficznie też bardziej poważne. Ich tematem nie jest „jak zrobić zdjęcie”, tylko „po co je zrobić”. Ta przemiana postawy fotograficznej (acz oczywiście nie tylko) z postawy technicznej na postawę krytyczną bywa dla wielu nie do pomyślenia i nie do wykonania. A szkoda – może byłoby wtedy mniej zdjęć, ale za to te, które by powstały byłyby godne uwagi.
A więc Barthes. Barthes miał być niby tylko dla tych „wybranych”, tylko tych dogeniuszanych, ale wyszło inaczej. W sumie to bowiem prosta sprawa – tę książkę powinien poznać każdy, kto ma czelność mienić się mianem humanisty. Cóż, początkiem spotkania z Barthsem na tych naszych warsztatach fotograficznych – punktem wyjścia – będą dwa cytaty. Jakby zupełnie różne. J. Baudrillarda „Żyjemy w świecie symulacji, w którym najwyższą funkcją znaku jest wymazanie rzeczywistości i jednocześnie ukrycie jej zniknięcia. Rzeczywistość nie istnieje, zastąpiona przez obraz”
z Barthsowskim „Fotografia jest dowodem istnienia świata”
Sprzeczność?