Wycinanka z zakazem głupiego fotografowania

Co?

Co robimy na warsztatach fotograficznych? Nooo generalnie to zdjęcia robimy. Uczymy w studio je robić, na plenerach, w świetle zastanym, błyskowym. Potem to w komputerze je obrabiamy, czy w ciemni powiększamy. Kompozycje też męczymy. Estetycznie społeczeństwo rozruszać się staramy. Artystycznie też...

Zaś ujmując rzecz konkretnie to cel warsztatów jest trojaki:

  • pierwszym i podstawowym jest rzetelne fotograficzne wykształcenie uczestników naszych zajęć. Obrazowo rzecz ujmując po pierwszym roku zajęć świadomi uczestnicy zajęć będą umieli sprostać większości zadań fotograficznych. Od fotografii studyjnej typu „beauty” poprzez fotografię „table top”, po klasyczną fotografię reportażową. Uczestnik zajęć będzie swobodnie poruszał się zarówno w ciemni fotograficznej jak i przed komputerem przygotowując zdjęcia do prezentacji publicznych. Jest to poziom, powiedzmy, hmm... obowiązkowy, ale też niewiele różniący się od przeróżnych kursów i kursików fotograficznych, czy fotograficznopodobnych.

  • drugim celem (trochę ambitniejszym) jest próba rozszerzenia horyzontów fotograficznych uczestników zajęć. Poprzez zajęcia z historii fotografii, historii sztuki czy estetyki warsztatowicze są wstanie (jeżeli tylko chcą) poszerzyć swój dotychczasowy język fotograficzny. Innymi słowy fajnie byłoby przekonać uczestników warsztatów, że dobre zdjęcie to niekoniecznie zachód słońca nad jeziorem lub (i) morzem czy jeleń na rykowisku (plus ten cholerny zachód słońca), lub atrakcyjna panienka wystawiająca na prawo i lewo to i owo.

  • trzeci i najwyższy cel to indywidualna praca twórcza i artystyczna. Jakkolwiek by to dumnie nie brzmiało. Efekty tej pracy są zauważalne — uczestnicy zajęć wystawiali swoje prace w galeriach polskich jak i europejskich. Przygotowywali się też z sukcesami do studiów artystycznych — również — zarówno polskich jak i europejskich.

Oczywiście zarówno drugi i trzeci poziom nie jest poziomem „wymaganym” przez prowadzących... Ale czy coś szkodzi (chociaż spróbować) powalczyć aparatem fotograficznym w świecie hołdującym przeciętności i szarości o coś więcej niż banał codziennej do bólu znanej słodkawej fotografii?


Innymi słowy...

Co? Generalnie pstro. Ale żeby być mniej lakonicznym w wypowiedzi, postaramy się ją troszeczkę rozwinąć... Dawno, dawno temu, u zarania dziejów stron www, gdy aparaty fotograficzne znane były tylko substancjom czystym postulowanym przez św. Tomasza z Akwinu, pytanie będące tytułem tej warsztatowej podstrony brzmiało nie „co?” tylko „po co?” i jako takie było drzewiej uznawane za głupie. Jako też takie, za głupie uznane, mogło też być z czystym sumieniem zapomniane, niezauważone, olane. Krótko mówiąc mogliśmy z czystym sumieniem uchylić się od odpowiedzi na nie. Niestety. Współczesna metoda redukcji wypowiedzi do samych wyrazów dźwiękonaśladowczych, równoważników zdań, ba samych pojedynczych i niezbyt w litery opasłych słów, przy których wypowiedzi esemesowe wydają się być wręcz epopejami - nie ominęła i pytania warsztatowego „PO CO?”. Skrócone „po co?” do samego „co?” spowodowało problemy natury dwojakiej. Z jednej strony nie można było już wszem i wobec tak po prostu olać takiego pytania, zaś z drugiej cel pytania z warstwy metafizyczno-filozoficznej (wartości, cel życia, rozwój człowieka) zmienił się na merkantylno-edukacyjny (jeżeli już zapłacę i napiję się kawy to co będę z tego miała/miał?).

Otóż odpowiadając na to pytanie trzeba wprost napisać: warsztaty fotograficzne kropka org służą tylko do picia kawy. Odpowiedź tę należy oczywiście rozumieć w ten sposób, że na warsztaty fotograficzne przychodzi się w celu napicia kawy. Odwieczne próby namówienia warsztatowiczów do tak prozaicznych czynności jak włączenie aparatu fotograficznego, czy ustawienie lampy studyjnej i rozwinięcie tła kończyły się zawsze ostracyzmem społecznym wymierzonym w panów od fotografii. Otóż merkantylny warsztatowicz fotograficzny po wypiciu kawy będzie miał generalnie polepszoną pamięć krótkotrwałą i zdolności poznawcze, ułatwioną koncentrację, a także poprawione krążenie i polepszone funkcje układu trawiennego. Niestety zawarta w kawie kofeina zapewne zacznie hamować neurogenezę w hipokampie... Cóż, nie ma róży bez kolców, niemniej warsztatowicze którzy na przykład panicznie boją się uczulania receptorów dopaminy, blokujących receptory adenozynowe mogą wyjątkowo na zajęciach pić herbatę.